wtorek, 8 lutego 2011

#15 ( o smutku )

Nie wiem jak z Twoim światem, ale mój jest pełen dziwnych prawideł...

Pewnie myślisz - jak to 'moim światem ? a przepraszam, to ja żyję w innym świecie ?'

Szczerze - tak, tak myślę. Tak ostatnio postrzegam. Że niby Ziemia jest jedna, ale dla każdego właściwie znaczy coś innego. Spotykamy bratnie dusze o zbliżonym poziomie postrzegania. Wtedy się uśmiechamy i myślimy coś w kategorii - to wspaniałe, że Ty też tak masz, że też tak to rozumiesz. Już się bałem/am, że tylko ja tak mam. Rzadko te swoje odkrycia wypowiadamy na głos, a ta bratnia dusza w bliskości swojego postrzegania całkiem możliwe, że żywiła od dłuższego czasu podobne obawy do naszych ...

Dziś się studiuje stosunki międzynarodowe. Pedagogikę międzykulturową. Kulturoznawstwo. By być kulturalnym i się znać na tym. By rozumieć tych co kiedy u nas jest godzina 16sta to oni są już w 'jutrze' i mają przez to węższe oczy. No i żeby rozumieć tych co gdy u nas jest 12 to jeszcze śpią po wczorajszych szalonych imprezach. Tych szczególnie staramy się rozumieć bo są na Zachodzie, a nie wiem czy to ze względu na krążenie ziemi mamy takie ciążenie na zachód czy po prostu tak już się utarło ... I tak w naszym mniemaniu rozumiemy się już wzajemnie, przekraczamy granice, bariery komunikacyjne. Daleki Wschód jest już całkiem bliski, mimo, że Bliski Wschód najlepiej było by usunąć, bo z 'nimi' się nie da dogadać.
Jednocześnie ocieramy się wręcz o setki światów - zupełnie tego nieświadomi. Widzę to rozmawiając z różnymi ludźmi. Jak wiele można mieć spojrzeń na jedną kwestię. I chociaż serwisy informacyjne dążą do jakiejś tam unifikacji pod tym względem byśmy np. wspólnie uważali, że raport MAK jest nieudolny, a Mubarak powinien odejść - to jednak są miliony kwestii, co do których wytyczne pochodzą zwyczajnie z naszych przemyśleń, doświadczeń, kontaktów, przebytej drogi życiowej. Sposób postrzegania świata tak (wręcz absurdalnie) różny osób ocierających się o siebie w zatłoczonym metrze.
Zastanawiam się czy w jakikolwiek sposób uprawomocnione jest odwoływanie się do 'polskości'. Albo co jeszcze lepsze - do polskiej katolickości. Kto definiuje czym jest polskość ? i czy jako-taka polskość w ogóle istnieje dłużej niż wsiąka krew w ziemię po jakimś tragicznym zdarzeniu? O tak, budzi się w nas (samoistnie bądź pod wpływem) szlachetna polskość - gdy 'wróg u bram', gdy 'bagnet na broń', bądź gdy łzy gdy zginął Prawdziwy POLAK. Ale i w takich przypadkach minie miesiąc i wychodzi na to, że inaczej co drugi rozumiał to co się działo. Gdy rozpoczynają się rozmowy szybko ewoluują one w kłótnie i krzyki 'tu jest POLSKA'
... a więc czy jest w zasadzie jakaś ogólnie pojmowana polskość ? Szczerze wątpię ... może ratuje nas to, że faktycznie nie rozmawiamy ze sobą.
może dlatego, że nie rozmawiamy - w spokoju możemy jakoś podróżować tym zatłoczonym metrze jak jeden mąż pochylając się to w tą to w tamtą na zakrętach. nieświadomi częstokroć wielości światów ... możemy patrzeć sobie w buty i nie zadawać pytań. możemy nawet nie myśleć o tym co myślimy o życiu, o śmierci, o wierze, o Bogu, o pakistańczykach, o gumie balonowej, o zachodach słońca nad bałtykiem, o wichurach, o fryzjerach, o psach srających bezkarnie na chodniki, o ślubie księcia Williama i reszcie anglików, o podwyżkach paliw, o zorzy polarnej, o filmach granych w kinach i tych nie granych, o serze topionym, o smutku, o książkach które nas już nie wzruszają, a które mogłyby wzruszać, o kwestii wychowania dzieci, o możliwości naprawy świata, o myśleniu ... o różnicach ...
i w ten sposób kiwamy się przed pracą i po pracy, przed uczelnią i po uczelni, w trakcie sesji i przed maturą ... możemy kiwać się godzinami, dniami, miesiącami ... i nie rozmawiać.
może to nas ratuje przed wielką kłótnią w drugim wagonie metra, z którego najbliżej do ruchomych schodów. może te milczące spojrzenia w buty chronią przed szokującym uświadomieniem sobie mnogości światów przemieszczających się w tym samym tempie tą jedną linią w kierunku Kabat. a może to, że nie rozmawiamy to ta nasza katolicka (powszechna) polskość ... o katolickości w kontekście rzymskim nie będę się wypowiadał, nawet księża niewiele mają w tej kwestii do powiedzenia.



to przydługawym słowem wstępu ... tak, jesteśmy z różnych światów. z każdą rozmową jestem tego coraz pewniejszy ... mimo, że nie wszystkie rozmowy zasługują na miano Rozmowy. ale nawet rozmowa będąca tylko 'rozmową' nonwerbalnie dużo mówi, również o naszych światach. o naszej polskości, katolickości, etc.

mój świat jest pełen dziwnych prawideł.
może i to jest przyczyną nieczęstych aktualizacji na tymże blogu.
bo uczę się milczeć gdy nie mam nic do powiedzenia, gdy natomiast mam czym się podzielić boli mnie głowa, a gdy ona boli mam ochotę milczeć.

moje ostatnie milczenie należy raczej do tej drugiej, bardziej bolesnej kategorii.




jak już w tytule wpisu zaznaczyłem - dziś chciałbym zająknąć się o smutku.
precyzując ten przepastny temat, bo porównuje się nieraz smutek do oceanów łez, etc - powiedzmy, że zabieram głos w obronie smutku.

dlaczego ?
Smutek – negatywny stan emocjonalny, charakteryzujący się poczuciem krzywdy, cierpienia i furii.
Objawia się on poprzez tymczasowe przygnębienie oraz mniejszą energię. Smutek jest uważany za przeciwieństwo szczęścia. Bywa utożsamiany z żalem, nędzą i melancholią. Bardzo często towarzyszy mu płacz i zamknięcie w sobie.


ano dlatego.
nie uważam za zasadne tak jednoznacznie pejoratywne definiowanie owego stanu.
jakkolwiek emocjonalny - to czy negatywny ? bynajmniej ... w moim świecie. ale przecież żyjemy w różnych światach ...

czy można zdefiniować smutek ? a może to tak jak z definicją psa, gdzie coś ogólnie można stwierdzić. że kudłate, że szczeka, że biega, że jest przyjacielem człowieka, że na czterech łapach - a dopiero potem precyzuje się na poszczególne rasy. Gdzie pies psu nierówny ...
... tak i smutek smutkowi nierówny.

Bo choć smutek jest stanem emocjonalnym, zazwyczaj obniżonym, towarzyszy mu mniejsza energia - to nie powiedziałbym, że nieodzownym towarzyszem smutku jest poczucie krzywdy, cierpieniem furia. Że to tożsame z żalem, nędzą.

Oczywiście są groźne psy. Uważam, że są psy, których człowiek nie powinien trzymać w domu. Taki Rottweiler na ten przykład. Albo Pit Bull Terrier trzymany w klatce i podniecany kokainą do walki. Są psy, które nagle mogą skoczyć do gardła...
Tak i smutki, które są zwyczajnie destrukcyjne. Rottweilery wśród smutków, które niepostrzeżenie mogą zagryźć, albo poszarpać świeże rany... Są też inne smutki, które świadomie/nieświadomie podniecamy, tak że stają się coraz dla nas (i otoczenia) groźniejsze. Niepotrzebnymi słowami, telefonami, wspomnieniami ...

Nie, tych smutków nie chcę bronić. Są smutki toksyczne. Są smutki niebezpieczne. Są smutki wpędzające w depresję i okradające nasze światy z kolorów, zmniejszające o 95% nasycenie przeżywania...

Czy Labrador, który może stać się przewodnikiem dla niewidomego, albo Owczarek Niemiecki, który w gruzach jest w stanie odnaleźć żywego człowieka nie jest tak samo psem jak Rottweiler ?
Czy smutek zawsze jest pierwszym krokiem w kierunku depresji ? łączy się z żalem i poczuciem krzywdy ? nie sądzę.
I wśród smutków są takie co ratują poranionych... co mogą poprowadzić oślepłych od nadmiaru bodźców...

Lepszy jest smutek niż śmiech, bo gdy smutek jest na twarzy, serce staje się lepsze
(Kaznodziei Salomona 7,3)


Od dłuższego czasu dawałem sobie wmawiać, że to niedobrze gdy się nie śmieję. Wielkie uproszczenie i sprowadzenie optymizmu do uśmiechu przyklejonego do twarzy, wbrew wszystkiemu. Słuchałem opinii, że smutna muzyka dominująca w moich słuchawkach to rzecz zdecydowanie niedobra. Że śmiech to zdrowie ... Że trzeba być twardym ( a nie 'delikatesem' ) i śmiać się przeciwnościom losu w twarz. Żeby śmiać się z siebie, z problemów, z życia, ze Smoleńska, z tego czego nie rozumiem, z tego czego nigdy nie zrozumiem, z tego co lepiej nie rozumieć ... bo śmiech to lekarstwo.
Bo śmiejąc się ze wszystkiego i w każdej okoliczności - chociaż niczego nie rozwiążę, to przynajmniej jest wesoło ...

... bo gdy smutek na twarzy, serce staje się lepsze ...

ile można się śmiać ? gdzie jest granica, po przekroczeniu, której tak dennie spłycamy nasze życie.
może i niewiele jeszcze przeżyłem, chociaż to jedno z najbardziej względnych pojęć ... może nie znam się na życiu - ale biorę w nim wciąż aktywny udział.
wiem poniekąd co to jest smutek. wiem co to jest poniekąd nadmiar smutku, który przeistacza się w gryzący w okolicach twór o zębach wspomnianego już Rottweilera.
znam też i śmiech... jego dobre strony... ale i jego przesyt, kiedy treść życia jakby wyparowała. śmiech odcinający od głębszych myśli, od refleksji... słowem - pusty śmiech... destruktywny dla serca.

niedobrze jest topić się w smutku. odrzucać wyciągnięte w naszym kierunku ręce ... podjudzać się wspomnieniami bolesnymi, grzebać w zranieniach, poddawać się ściskającej gardło goryczy - to raczej wiemy, nawet jeśli się temu poddajemy

ale rzadziej myślimy o destruktywnym wpływie pustego śmiechu ... śmiech w odróżnieniu od smutku nie kojarzy się na ogół pejoratywnie. ba ! śmiech utożsamiany jest leczniczo. dla strapionej duszy śmiech jest jak plaster miodu... i wszystko inne co kojące, co smaczne, co przyjemne ...
nadmiar cukru powoduje ból brzucha, wymioty, w dalszej perspektywie próchnicę, cukrzycę.
nadmiar śmiechu - chociaż nikt nie przeprowadził badań - mam wrażenie, że pustkę.

nie na wszystko odpowiedzią może być śmiech. nie zawsze 'hihihi' jest dobrą drogą.

po ostatnich przemyśleniach, przeżyciach, rozmowach i Rozmowach podpisuję się pod zdaniem: Lepszy jest smutek niż śmiech, bo gdy smutek jest na twarzy, serce staje się lepsze...

tu trzeba mądrości, aby znaleźć złoty środek ...
żeby - śmiać się z umiarem, nie przekraczając granic ... nie przykrywając niezrozumienia łatwiejszym śmiechem, by śmiejąc się nie wyśmiewać.
żeby - smucić się z umiarem, nie przekraczając granic ...

smutek będzie nam towarzyszył. zawsze...

The good times of today are the sad thoughts of tomorrow.
(Dobre chwile dzisiejszego dnia są smutnymi wspomnieniami jutra) — Bob Marley


nie wiem czy powyższe zdanie wymaga jakiegoś komentarza.
tak najzwyczajniej jest w moim i Twoim świecie, chociaż wiele spraw postrzegamy tak różnie. to co dziś jest szkieletem dla snucia szczęśliwych planów jutro może być przyczyną smutku.

tylko - czy smutek musi nas zagryźć ? jeśli będzie naszprycowanym i wygłodniałym Pit Bullem lepiej faktycznie przed nim uciekać, zawiązywać sobie oczy ciągłym śmiechem. tak jest ogólnie pojmowany smutek. jako coś złego. jak wyrok.
a ja chcę bronić drogocenny smutek. smutek, który może sprawić, że serce jest lepsze. smutek, który na przyszłość przestrzega przed błędami. smutek, który może wyratować przed głupotą ... smutek-przewodnik.

Jeżeli jest powód dla, którego się do Ciebie smutek przypałętał - potratuj go jak przyjaciela. Pogłaszcz za uchem, zrób miejsce na kolanach. Oswój się z nim i skorzystaj z tego, co może Ci dać, na ten czas...
Smutek w dobrych proporcjach doda jedynie smaku przeżywanemu życiu...

to tak jak wasabi ... odrobina jest dobra.
jeśli brak Ci doświadczenia (!) bądź rozsądku - łatwo wypalić sobie mordę ...

życzę Ci rozsądku ... i złotego środka
skoro smutek i tak będzie nam towarzyszył - rzecz nieunikniona - żyjmy z nim dobrze

Niech smutek będzie dla nas kiedyś miłym wspomnieniem.
— William Shakespeare ; Romeo i Julia





_____________________

na zdjęciu Emilka

4 komentarze:

  1. Żyjemy z różnych światach, zgadzam się.
    Smutek jest potrzebny tak jak wszystkie inne emocje, zgadzam się. I zgadzam się, że śmiech jest czasem pusty i niszczący, jak Pitbull.
    Złoty środek ja w moim świecie nazywam prawdziwym życiem, w którym jest miejsce na wszystkie emocje.
    Ładnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. te światy są rózęne , inne ,próbujemy je pogodzić ze sobą ale nie zawsze nam to wychodzi ... na lepsze...
    Smutek t taki dziwny stan, inny niz radość inny niż rozpacz... coś pomiędzy życiem a jego zbaczaniem z drogi , gubieniem się wszędzie , w labiryntach jakie daje nam życie...

    OdpowiedzUsuń
  3. czytac mi sie nie chcialo, ale zdjecie klasa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie chciało mi się oglądać zdjęcia, ale tekst mi się podoba :)

    y

    OdpowiedzUsuń