piątek, 31 grudnia 2010

#11

Nie da się wszystkiego podsumować w jeden dzień roku.
W jedną noc...

to za mało, gdy pędzi się bezrefleksyjnie między kolejnymi dniami.
daj Boże, bym żył mądrzej w 2011 ... ot, tyle z postanowień.

nie czas teraz na podsumowania tego co było. co się wydarzyło, a co się nie wydarzyło. co miało miejsce, a nie powinno. co powinno się wydarzyć, a czego się nie doczekałem.
nie miejsce by pisać o rozczarowaniach jakie przeżyłem ... i o rozczarowaniach, których byłem przyczyną.

ostatnie dni zdecydowanie wrzuciłbym do kategorii refleksyjnych. z tego powodu zdarzają mi się huśtawki nastrojów niczym kobiecie w ciąży. trzeba mieć odwagę do szczerych rozmyślań. nad sobą, nad senem, nad Bogiem, nad prawdą, nad hipokryzją, nad otoczeniem, nad grzechem, nad przyjaźnią, nad miłością, nad właściwą drogą, nad czasem ...
byle na myślach się nie kończyło.
byle myśli były zawsze...





.

być może przyjdzie czas na głębsze podsumowania i spisanie refleksji.
może na tym blogu, może jedynie na zwojach neuronów.


. .

dziś, teraz, na koniec roku. i na początek roku - pozwolę sobie na odrobinę prywaty, autoreklamy czy jakkolwiek to określić i zaproszę Cię do lektury: camerapixo od 172 strony - najnowszy numer ... miły okołokońcoworoczny akcent.


tomasz

niedziela, 12 grudnia 2010

#10









nowe nuty, nowe zdania, nowe znane miejsca, nowe znane osoby, nowe poznane osoby,

uśmiechy. nieśmiałe spojrzenia.
grymasy. brak choćby spojrzenia.

słowa wplątane w kruche struktury kostne
brak słów; niewypowiedzianych nigdy głośno.

głęboki oddech mroźnym powietrzem
samo-duszenie się fermentem sytuacji zastanej

herbata, kawa, kawa, herbata, herbata, kawa


. . .

powiedziałbym, że weekend upłynął lotem błyskawicy, gdyby ta błyskała kilka miliardów razy wolniej.

biegi w śniegu. śniegi na smutnych rzęsach.
uśmiechnięte oczy.

wiele słów . dźwięków i najwymowniejszej ciszy.

i Paryż na suficie.


. . .

nie napiszę nic sensownego od siebie. pozwolę sobie na wyrwane z kontekstu zdanie c.s.lewisa - ' byłem chory z tęsknoty - i wolałem tę chorobę niż zdrowie '

środa, 8 grudnia 2010

#9

Ty się Serce ogarnij, a Ty Rozum pilnuj Serca.




słów kilka o ogarnięciu. i braku ogarnięcia.
ta płaszczyzna życia na, której najwięcej zależy od nas. najczęściej leżąca odłogiem.

zauważam ostatnio zabawną ( choć niewesołą wcale ) sprawę, że coraz bardziej lubimy decydować, tylko, że nie o swoim życiu.
w naszym życiu bezwiednie poddajemy się podmuchom tzw. losu. . . puszczamy stery, jak kierownicę w poślizgu licząc, że to najlepsze co można zrobić.
tak nas uczą pudełka porozmieszczane w domach, sklepach, barach na dworcach - że to od nas zależy. od nas zależy, kto jest kochany (czyt. przejdzie do następnego odcinka). to od nas zależy kto ma rządzić (jakby cokolwiek się zmieniało). od nas zależy co chcemy bądź nie chcemy widzieć w przyszłorocznej ramówce. i transponujemy to poniekąd na życie innych ludzi, już nie za szkłem. oj nie - na tych najzupełniej namacalnych. nie chcę nikogo obrażać formą pluralis. zostanę przy sobie - lubię wiedzieć lepiej, lubię wyrazić swoją opinię, co ona/on powinien zrobić. bo przecież wiem. powinna mnie posłuchać. przecież będzie tego żałować. przecież to było niedojrzałe. powinna x tam gdzie y. powinien wtedy poczekać. nie powinien się w to pakować. powinien to skończyć, a tam gdzie y to x. przecież to proste.

tak. lubię decydować ( na płaszczyźnie konstruktów myślowych ) o życiu innych, które tocząc się w zgodzie z moimi wytycznymi byłoby o niebo lepsze. może nawet o trzy nieba.

coraz więcej chcemy decydować, tylko nie o swoim życiu.

a tu leży odłogiem ziemia obiecana, dziewicze tereny, chwasty komplikacji tłamszą to co mogłoby owocować.
tylko kiedy tu ogarniać swoje poletko, gdy sąsiada na widoku. niedajpanieboże jeszcze się żywopłotem obsadzi, to trzeba szukać tej dziury w całym, bo skoro ucieka przed mym bacznym wzrokiem, nie może to oznaczać niczego innego niż rażących błędów w gospodarowaniu swą ziemią.

A dlaczego widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku własnym nie dostrzegasz? Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim? Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego. Łuk 6,41-42



...

tak rozmyślam o ogarnięciu.
to w zasadzie kwestia konkretnej decyzji. zakasania rękawów. postanowień, jeszcze przednoworocznych, aczkolwiek równie dla wewnętrznego-lenia niewygodnych.

pierwszym krokiem do uporządkowania jestestwa jest ogarnięcie przestrzeni życiowej owego jestestwa.
idąc za tą złotą myślą, którą jestem pewien, że sam wymyśliłem ( ale równie dobrze mogłem gdzieś strzępkiem uwagi usłyszeć/przeczytać/życiowo-zaobserwować ) postanowiłem pójść nawet o krok dalej i uporządkować dyski twarde.

miliony myśli, emocji, spojrzeń wymownych i milczących bezczelnie wyszarpanych z przestrzeni dyskowych, z szuflad, z oplombowanych kurzem pudełek ... rzucone na środek pokoju, spiętrzone. spokojnie czyszczone, selekcjonowane, odkładane bądź płonące na stosie z angielska określanym 'over it' . . .

. . . jedna z płaszczyzn (nie)ogarniania . . .

_ _ _ _ _ _ _ _ _

natrafiłem swego czasu na obrazek w internecie:



początkowo się uśmiechnąłem. potem nie wiedziałem co myśleć, bo generalnie nie przepadam za humorem skupionym w około Jezusa . . . nie to, żebym był fanatykiem obdartym zupełnie z dystansu i doszukującym się wszędzie profanacji świętości.
zwyczajnie nie lubię żartów dotykających kwestii Jezusa . . .
ale ten obrazek zapadł mi w pamięć i z czasem coraz mniej wydaje się być li-tylko żartem . . .

czy tak nie brzmiało w uszach Żydów wypowiadane po aramejsku przesłanie Jezusa, syna cieśli. Młodego mężczyzny, nie obnoszącego się ze swoimi cudami. Faceta, zwanego nauczycielem, który przez 3 lata był dla ludzi, który z nimi rozmawiał, który o czymś ważnym ich chciał przekonać, przestrzec...

bo jeśli ogarnięcie się jest zabraniem się za swoje życie, i doprowadzaniem naszego poletka do stanu użyteczności tak by móc wydawać plon - to czy o tym poniekąd nie uczył Jezus ?
... lud, pogrążony w mroku, ujrzał światłość wielką, i tym, którzy siedzieli w krainie i cieniu śmierci, rozbłysła jasność. Odtąd począł Jezus kazać i mówić: Upamiętajcie się, przybliżyło się bowiem Królestwo Niebios. Mat 4,16-17

... I był na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez szatana, i przebywał pośród zwierząt, a aniołowie służyli mu. A potem, gdy Jan został uwięziony, przyszedł Jezus do Galilei, głosząc ewangelię Bożą i mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii. Mar 1,13-15

A Jezus podniósłszy się i nie widząc nikogo, tylko kobietę, rzekł jej: Kobieto! Gdzież są ci, co cię oskarżali? Nikt cię nie potępił? A ona odpowiedziała: Nikt, Panie! Wtedy rzekł Jezus: I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz. A Jezus znowu przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota. Jana 8,10-12



Przykrym dla mnie jest to, że Jezus staje się dziś tak odległym człowiekiem, że najbardziej rozpowszechnione wyobrażenia to dzieciątko u piersi królowej polski, bądź ten wciąż przybity do krzyża z wielką poświatą w okół głowy. albo ten na obrazie, ubierany w coraz to piękniejsze szaty.
trwoga...

i nie chcę tu nikogo oceniać, ja widzę zagrożenie dla siebie . . . że chrześcijaństwo łatwo staje się tylko zbiorem zasad etycznych (coraz bardziej zresztą giętkich), a nieraz brak tam miejsca dla żywej relacji.
dla tego namacalnego nauczyciela, który nie potępiał - ale mówił - ogarnij się, już zbliża się czas.

to ogarnięcie na głębszym poziomie, w mojej skromnej gradacji biorącej pod uwagę ogarnięcie pokoju, i dysków twardych.

daj Panie Boże, bym widział Twego Syna jako faktycznie żywego. prawdziwego. jako Syna Człowieczego. a przede wszystkim mówiącego. nie po aramejsku. ale mówiącego tak bym rozumiał.
bym nie szukał źdźbeł (lubię odmianę tego słowa) w źrenicach innych. bym nie udawał przed Tobą kogoś lepszego, bojąc się Twego posępnego spojrzenia.

ah, życia w odważnej szczerości i pogodnym ogarnięciu pragnę.

sobota, 4 grudnia 2010

#8

i oto grudzień.

nie wiem kiedy się zakradł. niewątpliwie zrobił to podstępnie, że nie zdążyłem nawet go spostrzec gdy się zjawił ... zimny drań można powiedzieć zupełnie niemetaforycznie.


. . .
jestem w Gdańsku, staram się wypoczywać tak intensywnie, że ledwo się trzymam na nogach
. . .


blog został lekko zaniedbany, wybacz mi drogi blogu i czytelniku zaglądający. nie będę obiecywał poprawy .


. . .
ostatnie dni sponsorują duże skoki temperatur.
wysokie amplitudy nastrojów.
urocze herbaciane wieczory.
blues. i inne spokojne nuty.
. . .


najświeższe, kilkunastogodzinne zdjęcie . . .
na dalsze pewnie przyjdzie troszkę poczekać : )

m: Daria Ż.
mua: Daria K.