Zalęgła się we mnie dziwna słabość. Irracjonalna tama bezsilności. Podczas gdy w głowie milion pragnień, pomysłów, które mogłyby odmienić świat - totalny brak działań.
Słomiany zapał dusi dymem.
Wielki powrót ambiwalencji, którą zdawałoby się, że przegoniłem przed laty.
W jednej chwili czuję, że mogę wszystko niebezpiecznie zbliżając się do pychy. W drugim momencie wysypuję się na najdrobniejszej przeciwności losu, rozkładając ręce i składając broń.
Zniechęcenie tak często towarzyszy mi od bladego świtu. Dlaczego ?
Podskórnie znam przyczyny, znajduję się jednak zbyt słabym by się temu przeciwstawić... z każdą nieudaną próbą coraz bardziej.
Z drugiej jednak strony wierzę, że jak odpowiednio trzaśnie ten twardy kark - przeniosę jeszcze góry. Tama pęknie i wszystko ruszy. Pustynia zamieni się w zdrowy las.
Pytanie brzmi:
Czy chodzi tu o silniejsze samozaparcie, czy może o totalne przyznanie się do słabości i odpuszczenie.
"Wstań i zajdź do domu garncarza, a tam objawię ci moje słowa! I wstąpiłem do domu garncarza, a oto on pracował w swoim warsztacie. A gdy naczynie, które robił ręcznie z gliny, nie udało się - wtedy zaczął z niej robić inne naczynie, jak garncarzowi wydawało się, że powinno być zrobione. I doszło mnie słowo Pana tej treści: Czy nie mogę postąpić z wami, domu Izraela, jak garncarz? - mówi Pan. Oto jak glina w ręku garncarza, tak wy jesteście w moim ręku" (Księga Jeremiasza)
hmmmm....jesteś jak auto, któremu brak paliwa czyli motywacji....jednakże odpowiedziałeś już sobie na pytanie gdzie ją znaleźć oraz jak pozbyć się zniechęcenia: "Wstań i zajdź do domu garncarza, a tam objawię ci moje słowa" :)
OdpowiedzUsuń