środa, 21 marca 2012

#27 ( o Chacie )


Sięgnąłem po “Chatę” Younga... Bestseller sprzed 3 lat.
Można powiedzieć, że jestem opóźniony o te kilka lat, ale to stan do, którego przywykłem trafiając na uzupełniające studia z Socjologii bez uprzedniego przygotowania teoretycznego.

Dyskusje na temat “Chaty” już pokrył kurz, choć dotyka kwestii, które (często nie-wprost i nie-w-głos) artykułujemy od setek lat. O sens cierpienia. Jak pogodzić miłosiernego, dobrego i wszechmogącego Boga, z okropnym bólem i doświadczeniami.

Głosy były podzielone: Jedni otwarcie potępiali treści zamieszczone na makulaturowym papierze, inni z kolei przesadnie się nimi zachwycali. Podczas gdy entuzjaści (zwłaszcza ci bardziej charyzmatyczni) sikali z zachwytu nad sposobem obrazowania Boga, bardziej konserwatywni dostrzegali w takim ujęciu zagrożenie rozmycia tego wizerunku, który kreśli Pismo Święte.


Cóż, nie sikam z zachwytu. Mocz oddaję raczej dość regularnie z zupełnie naturalnych (fizjologicznych) przyczyn. Ale nie chcę też potępiać Younga za dość ‘twórczy’ sposób obrazowania. Mimo, że z kilkoma zdaniami na pewno się nie zgadzam, a fantastyczne obrazy, które kreśli swoim piórem ( anachronizm; ale brzmi lepiej niż ‘kreśli laptopem’ ) zdecydowanie nie są biblijne - myślę, że swój cel książka (w moim przynajmniej przypadku) osiągnęła. Zmusiła do myślenia. . .

Na ile obraz Boga, który posiadam w swojej małej główce jest prawdziwy. Na ile jest to z kolei zlepek bajek, które oglądałem w dzieciństwie i innych obrazów dzisiejszej kultury bardziej pop niż christian. Bo czy słysząc Bóg gdzieś podświadomie nie myślę o starszym mężczyźnie z brodą... i oczywiście białym. No i jeśli nie jest polakiem, to przynajmniej mówi po angielsku.
Mamy swoje wyobrażenia, każdy pewnie w jakimś stopniu inne odnośnie Boga, odnośnie istoty wiary, odnośnie Jezusa, Ducha Świętego, Kościoła. Odnośnie śmierci, nieba, piekła... Odnośnie prawdziwej miłości, pełni przyjaźni. Można by tego mnożyć.

Choć zupełnie odrzucam wyobrażenie Boga zaprezentowane przez Younga jako murzynki o imieniu Tata, dało mi to do myślenia ile w mojej głowy jest Prawdy, a ile tylko moich wyobrażeń. Warto się zastanowić z czego utkaliśmy nasze wyobrażenia. I uświadomić sobie na ile pozwalamy im kierować naszym życiem.
Bo chyba zgodzimy się z tym wszyscy, że nie chcielibyśmy by naszymi wyborami kierowały mgliste i nieweryfikowalne wyobrażenia.

Odnośnie Boga - myślę, że warto wciąż zadawać sobie pytanie “jak Go widzę?” i chociaż jest on w pewien sposób nieuchwytny naszemu poznaniu, warto szukać...
Warto może częściej sięgać do zakurzonego Pisma Świętego i poszukać czegoś więcej niż groźnego bliźniaka Świętego Mikołaja, albo 30-letniego uśmiechniętego Jezusa w długich włosach i śnieżno-biało-lśniącej szacie do kostek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz