piątek, 16 marca 2012

#26 ( o twardym resecie )

Zaawansowana spychologia.
Umysł na jałowym biegu.

Od kilku miesięcy planowałem napisać kilka słów o resetowaniu życia. Ale wciąż nie miałem do tego głowy, nie miałem na to czasu, albo zwyczajnie chęci...

Choć pojawiają się we mnie pytania od kilku miesięcy dlaczego odwlekamy nowy, lepszy start do momentu krytycznego zdarzenia bądź ewentualnie nowego roku ...

Jadą rozpędzone pociągi po jednym torze. Po kilku sekundach zmieniają się w jeden wielki kocioł pełen krwi, jęków, złamanych kości i marzeń.
Śledząc to w TVN24 - w zależności od Twojej wrażliwości - może uronisz kilka łez. Może zastanowisz się nad życiem, nad jego celowością, kierunkiem . . .
Jeżeli byłeś na miejscu i przeżyjesz, jeśli skona Ci ktoś na dłoniach, jeśli usłyszysz czyjś ostatni oddech z dużą dozą prawdopodobieństwa Twoje życie się zmieni - może już na zawsze... Właśnie to nazywam twardym resecie.

Mało to twórcze i mądre porównanie - życia do sprzętu elektronicznego. Ale w wypadku tego drugiego, gdy coś nie funkcjonuje tak jak powinno, albo pewne procesy trwają zbyt długo, albo gdy czujemy, że to lub owo się przegrzewa - najstarszą, najprostszą i najbardziej skuteczną interwencją jest reset. Twardy reset polega, np. na pozbawieniu sprzętu źródła zasilania na jakiś czas.


Widzę to po sobie, że nieraz po prostu funkcjonuję. Mielę w sobie miliony danych. Przetwarzam setki (steki?) bzdór. Zapuszczam najróżniejsze procesy, albo są zapuszczane we mnie bez mojego większego udziału. Przegrzewam się. W końcu nie wiem czy zmierzam w dobrym kierunku. Wiem, że nie funkcjonuję optymalnie.
Wieszam się, zawieszam, tracę wątek, sens, rozdzielczość, nasycenie ... radość.

I tak się mieli wszystko przy smutnych zgrzytach HDD (w komputerach, słyszalne - choć coraz mniej - wiwat pamięci flash) bądź duszy (w człowieku, niesłyszalne częstokroć, niewyczuwalne jak CO z nieszczelnej instalacji zimą, równie śmiertelne).

I tak wszystko trwa... póki działa.
Działa póki trwać może.

TWARDY RESET.
Następuje najczęściej nieoczekiwanie. Częstokroć niepożądanie. Powoduje utratę niezapisanych danych (kontaktów np.). Albo wręcz powrót do ustawień fabrycznych.
Twardy reset może jednak okazać się zbawienny ( dosłownie ! ).


Kiedy ?
Najczęściej gdy cudem unikamy czegoś złego, albo wręcz przeciwnie - dzieje się coś naprawdę złego. Choroba, zdrada, strata pracy.
Gdy unikniemy śmierci.
Gdy widzimy ją.
Gdy ktoś bliski odchodzi. Zostawia z premedytacją wyrywając organ tłoczący krew, bądź umiera czyniąc to bardzo niechcący.

To może stać się przyczynkiem do nowego początku. Do przewartościowania życia. Przekalibrowania siebie. Może nas zresetować, byśmy działali wydajnie, celowo, zgodnie z założeniami...

Ostatnie miesiące zastanawiałem się, czy trzeba czekać do konkretnego zdarzenia A (cudu, tragedii, śmierci, straty) aby nastąpiło zdarzenie B (twardy reset, wyłączenie zasilenia, przeładowanie baterii).
Chciałem napisać tekst o tym byśmy nie czekali do takiego krytycznego momentu. Zachęcić do resetu (niekoniecznie twardego) jeśli widzimy, że nie wszystko funkcjonuje tak jak powinno - bez takich przykrych okoliczności.
Bo przecież można znaleźć w sobie na tyle motywacji, by być mądrym przed szkodą. By zaprzeczyć w ten sposób jakoś swojej polskości.

... i tak planowałem napisać w grudniu.
i styczniu.
i lutym.
i tak trwa wszystko póki działa. a działa póki trwać może.

. . . TWARDY RESET . . .


Wczoraj odeszła Ada.
Tylu słów nie zdążyłem wypowiedzieć. Tylu pytań zadać. O tylu kwestiach ważnych powiedzieć. Choć czas przecież był.
Nagle nie ma. Nagle za późno.

Nagle oklepany do bólu bon mot Twardowskiego staje się do bólu prawdziwy. Spieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą.

Nagle tyle pytań. Pytań na które nie będzie już odpowiedzi. Mimo to wszystko w głowie się mieli. Dostaje się wilgoć. Szwankuje ostrość widzenia. Siadają poszczególne układy. Siadam ja. Kładę się. Patrzę tempo w sufit. Nie działam. Nie funkcjonuję.
TWARDY RESET. Dziękuję.

1 komentarz:

  1. i ja muszę czekać często na krytyczne momenty. choć przecież nie muszę- choć przecież wszystko wiem już wcześniej jak powinno być. a może można by było uniknąć niepotrzebnego bólu, strat nie do odzyskania...

    przeżyłam np. takie wyrwanie organu tłoczącego krew (być może bez premedytacji). i to też rodzaj śmierci. tak.
    ...

    OdpowiedzUsuń