środa, 8 grudnia 2010

#9

Ty się Serce ogarnij, a Ty Rozum pilnuj Serca.




słów kilka o ogarnięciu. i braku ogarnięcia.
ta płaszczyzna życia na, której najwięcej zależy od nas. najczęściej leżąca odłogiem.

zauważam ostatnio zabawną ( choć niewesołą wcale ) sprawę, że coraz bardziej lubimy decydować, tylko, że nie o swoim życiu.
w naszym życiu bezwiednie poddajemy się podmuchom tzw. losu. . . puszczamy stery, jak kierownicę w poślizgu licząc, że to najlepsze co można zrobić.
tak nas uczą pudełka porozmieszczane w domach, sklepach, barach na dworcach - że to od nas zależy. od nas zależy, kto jest kochany (czyt. przejdzie do następnego odcinka). to od nas zależy kto ma rządzić (jakby cokolwiek się zmieniało). od nas zależy co chcemy bądź nie chcemy widzieć w przyszłorocznej ramówce. i transponujemy to poniekąd na życie innych ludzi, już nie za szkłem. oj nie - na tych najzupełniej namacalnych. nie chcę nikogo obrażać formą pluralis. zostanę przy sobie - lubię wiedzieć lepiej, lubię wyrazić swoją opinię, co ona/on powinien zrobić. bo przecież wiem. powinna mnie posłuchać. przecież będzie tego żałować. przecież to było niedojrzałe. powinna x tam gdzie y. powinien wtedy poczekać. nie powinien się w to pakować. powinien to skończyć, a tam gdzie y to x. przecież to proste.

tak. lubię decydować ( na płaszczyźnie konstruktów myślowych ) o życiu innych, które tocząc się w zgodzie z moimi wytycznymi byłoby o niebo lepsze. może nawet o trzy nieba.

coraz więcej chcemy decydować, tylko nie o swoim życiu.

a tu leży odłogiem ziemia obiecana, dziewicze tereny, chwasty komplikacji tłamszą to co mogłoby owocować.
tylko kiedy tu ogarniać swoje poletko, gdy sąsiada na widoku. niedajpanieboże jeszcze się żywopłotem obsadzi, to trzeba szukać tej dziury w całym, bo skoro ucieka przed mym bacznym wzrokiem, nie może to oznaczać niczego innego niż rażących błędów w gospodarowaniu swą ziemią.

A dlaczego widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku własnym nie dostrzegasz? Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim? Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego. Łuk 6,41-42



...

tak rozmyślam o ogarnięciu.
to w zasadzie kwestia konkretnej decyzji. zakasania rękawów. postanowień, jeszcze przednoworocznych, aczkolwiek równie dla wewnętrznego-lenia niewygodnych.

pierwszym krokiem do uporządkowania jestestwa jest ogarnięcie przestrzeni życiowej owego jestestwa.
idąc za tą złotą myślą, którą jestem pewien, że sam wymyśliłem ( ale równie dobrze mogłem gdzieś strzępkiem uwagi usłyszeć/przeczytać/życiowo-zaobserwować ) postanowiłem pójść nawet o krok dalej i uporządkować dyski twarde.

miliony myśli, emocji, spojrzeń wymownych i milczących bezczelnie wyszarpanych z przestrzeni dyskowych, z szuflad, z oplombowanych kurzem pudełek ... rzucone na środek pokoju, spiętrzone. spokojnie czyszczone, selekcjonowane, odkładane bądź płonące na stosie z angielska określanym 'over it' . . .

. . . jedna z płaszczyzn (nie)ogarniania . . .

_ _ _ _ _ _ _ _ _

natrafiłem swego czasu na obrazek w internecie:



początkowo się uśmiechnąłem. potem nie wiedziałem co myśleć, bo generalnie nie przepadam za humorem skupionym w około Jezusa . . . nie to, żebym był fanatykiem obdartym zupełnie z dystansu i doszukującym się wszędzie profanacji świętości.
zwyczajnie nie lubię żartów dotykających kwestii Jezusa . . .
ale ten obrazek zapadł mi w pamięć i z czasem coraz mniej wydaje się być li-tylko żartem . . .

czy tak nie brzmiało w uszach Żydów wypowiadane po aramejsku przesłanie Jezusa, syna cieśli. Młodego mężczyzny, nie obnoszącego się ze swoimi cudami. Faceta, zwanego nauczycielem, który przez 3 lata był dla ludzi, który z nimi rozmawiał, który o czymś ważnym ich chciał przekonać, przestrzec...

bo jeśli ogarnięcie się jest zabraniem się za swoje życie, i doprowadzaniem naszego poletka do stanu użyteczności tak by móc wydawać plon - to czy o tym poniekąd nie uczył Jezus ?
... lud, pogrążony w mroku, ujrzał światłość wielką, i tym, którzy siedzieli w krainie i cieniu śmierci, rozbłysła jasność. Odtąd począł Jezus kazać i mówić: Upamiętajcie się, przybliżyło się bowiem Królestwo Niebios. Mat 4,16-17

... I był na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez szatana, i przebywał pośród zwierząt, a aniołowie służyli mu. A potem, gdy Jan został uwięziony, przyszedł Jezus do Galilei, głosząc ewangelię Bożą i mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii. Mar 1,13-15

A Jezus podniósłszy się i nie widząc nikogo, tylko kobietę, rzekł jej: Kobieto! Gdzież są ci, co cię oskarżali? Nikt cię nie potępił? A ona odpowiedziała: Nikt, Panie! Wtedy rzekł Jezus: I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz. A Jezus znowu przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota. Jana 8,10-12



Przykrym dla mnie jest to, że Jezus staje się dziś tak odległym człowiekiem, że najbardziej rozpowszechnione wyobrażenia to dzieciątko u piersi królowej polski, bądź ten wciąż przybity do krzyża z wielką poświatą w okół głowy. albo ten na obrazie, ubierany w coraz to piękniejsze szaty.
trwoga...

i nie chcę tu nikogo oceniać, ja widzę zagrożenie dla siebie . . . że chrześcijaństwo łatwo staje się tylko zbiorem zasad etycznych (coraz bardziej zresztą giętkich), a nieraz brak tam miejsca dla żywej relacji.
dla tego namacalnego nauczyciela, który nie potępiał - ale mówił - ogarnij się, już zbliża się czas.

to ogarnięcie na głębszym poziomie, w mojej skromnej gradacji biorącej pod uwagę ogarnięcie pokoju, i dysków twardych.

daj Panie Boże, bym widział Twego Syna jako faktycznie żywego. prawdziwego. jako Syna Człowieczego. a przede wszystkim mówiącego. nie po aramejsku. ale mówiącego tak bym rozumiał.
bym nie szukał źdźbeł (lubię odmianę tego słowa) w źrenicach innych. bym nie udawał przed Tobą kogoś lepszego, bojąc się Twego posępnego spojrzenia.

ah, życia w odważnej szczerości i pogodnym ogarnięciu pragnę.

10 komentarzy:

  1. Od "pragnę" do "realizuję" jeszcze daleka droga. Choć tak naprawdę jest to proste i w dużej mierze zależy od dobrej woli i nastawienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mam zupełnie inny stosunek (do siebie). uważam, że to ja wiem najgorzej (o trzy nieba gorzej).

    lubię wesołego Jezusa, z poczuciem humoru. ze współczesnym poczuciem humoru zwłaszcza.

    czy naprawdę giętkich? odnoszę inne wrażenie.

    w pogodnej szczerości i szczerym ogarnięciu życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy - i daleka, i nie, co tak naprawdę wyraża Twój komentarz. proste - i zależy od dobrej woli i nastawienia - ale faktycznie często się okazuje to daleką drogą. nie tyle w wymiarze przestrzennym co czasowym.


    Aga - oczywiście jesteśmy różni, nieraz się na tym łapię, że zbyt łatwo przybieram głos narodu i bełkoczę w pluralis majestatis jako MY, NARÓD ... ale myślę, że poniekąd - świadomie bądź mniej - lubimy decydować, nie o sobie.

    co do Jezusa - może nie tyle chodziło mi o takiego z poczuciem humoru, tyle co nie o takiego oddalonego ode mnie i od Ciebie o milion lat świetlnych i dwa razy więcej świętych obrazków.
    to był realny, konkretny (dla niektórych zbyt konkretny) człowiek. Bóg i człowiek.


    a co do giętkich zasad - naprawdę. zależy oczywiście od tego co mamy przed oczyma czytając to zdanie. w kwestii in vitro - zasady (większościowego) kościoła - na pewno nie są giętkie. i nie jest to płaszczyzna na mówienie czy to dobrze, czy źle (chociaż swoje zdanie mam). ja przed oczyma raczej miałem kościół w Polsce zdecydowanie mniejszościowy z racji takiej-a-nie-innej mej przynależności i kwestię choćby rozwodów, które 10 lat temu jeszcze były nie do pomyślenia.

    ale nasze wygodnictwo zawierające w sobie obok miękkości przyłożonej do pośladków także spokój duszy - nagina to co powinno być jak skała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez chęć decydowania o innych skupiamy się nie na tym, na czym powinniśmy. Stąd rodzą się frustracje zwiazane z własnymi niepowodzeniami wzmocnione przez niepowodzenia ludzi, o których życiu chcielibyśmy decydować. Bo żeby podjąć słuszną decyzję potrzeba wnikliwej analizy, dlatego uważam, że każdy powinien sam kierować sprawami, które bezpośrednio go dotyczą.

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja dodam do tego pierwszego komentarza:
    ,,simple doesn't mean easy" :)
    to zdanie często mi pasuje do wielu sytuacji...

    y.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie. ja uważam, że wygodnictwo to szczerość, to potrzeba. a szczera potrzeba powinna być zaspakajana. wygodnictwo to nie jest lenistwo. to często dużo większa trwoga, by zachować spokój duszy. to ciężka praca.

    OdpowiedzUsuń
  7. "i tak . i nie." no i się Tomasz wykręcił od wszelkiej odpowiedzi...;>

    OdpowiedzUsuń
  8. to nie tak, że się wykręcam :)
    ale tu można długo i namiętnie wieść dysputę.

    zgadzam się, że zachowanie spokoju duszy to ciężka praca - chociaż odnosząc się do wcześniejszego - droga w zasadzie nie jest zbyt ciężka, ale w sumie - ,,simple doesn't mean easy" :)

    wygodnictwo nie jest lenistwem - zgadzam się ... ale są tu pewne konotacje... i tu też niedaleko .

    od zaspokajania szczerych potrzeb niedaleko do zaspokajania generalnie potrzeb, a stąd znów niedaleko do hedonizmu .

    :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja się czuję usatysfakcjonowana odpowiedzią.
    :D

    OdpowiedzUsuń